Czarnym
piórkiem wyznaczyłam linię – HORYZONT
Zatopiłam
w nim muszlę, jak statek
Czerwień
farby rozlała się po papierze
Zachodziło
słońce
W
dali gdzieś krzyczały mewy
Domalowałam
więc czerwony blask,
Który
pochłaniały wody zatoki
Rekin
połknął słońce
A
mnie zrobiło się smutno
Zerwał
się wiatr i morze zagrało
Szmaragdową
barwą spienionej trochę toni
Nadchodziła
ciemność i gwiazdy
I
jakaś groza tej dali
Zatopiłam
wzrok za tym horyzontem
Myślałam,
ze ujrzę Boga
Ale
tam na widnokręgu unosiła się
Koncha
mej muszli
Więc
z oczu pociekły mi łzy
Nie
wiedziałam dlaczego płaczę
Domalowałam
więc już tylko oczy